Moja przygoda z certyfikacją rozpoczęła się jeszcze przed podjęciem pierwszej pracy w zawodzie i był to strzał w dziesiątkę! Od tego czasu, średnio co kilka miesięcy, wracam do tego zagadnienia pełen optymizmu i w przeświadczeniu o słuszności mojego działania. O certyfikacji w świecie IT czytałem wiele, a słyszałem jeszcze więcej. Jedno wydaje się pewne – od certyfikacji nie uciekniemy. Poznaj zalety takiego stanu rzeczy!
Zanim przedstawię Ci pierwszą zaletę certyfikacji chciałbym przybliżyć Ci mój tok myślenia. Oczywiście nie jest moim zamiarem bronić się na samym wstępie, zdaję sobie jednak sprawę z pewnego rodzaju kontrowersyjności tego tematu i wielu odmiennych zdań w tym zakresie.
Przede wszystkim odłożyłem na bok wszelkie sporne tematy związane z certyfikacją – wszechobecne dumpy, związane z tym pogorszenie jakości certyfikacji, niejasna zasadność i cel niektórych pytań na egzaminach itp. Opisał je w Damian w swoim artykule na temat wad certyfikacji. Zdaję sobie sprawę z istnienia tych problemów, ale ich wpływ jest znikomy w przypadku większości opisanych poniżej zalet.
Przystępny zbiór zagadnień i zakres wiedzy
Bardzo ważny i przydatny punkt dla osób będących dopiero na początku przygody z IT. Nie mając wiedzy, a zwłaszcza doświadczenia w danej branży, postawienie w niej pierwszych kroków jest zadaniem trudnym. Gdybym chciał zostać kucharzem to wiedziałbym, że powinienem nauczyć się gotować. Czego dokładnie? W jaki sposób? Tutaj zaczynają się schody. Podobnie jest z rozpoczęciem przygody w IT. Wiadomo czego dotyczy ta branża, ale co dalej? Czego dokładnie się uczyć i dlaczego akurat tego? Co mi to da?
Większość odpowiedzi na te pytania znajdziesz czytając opisy certyfikacji i oficjalny cert guide. Mam na myśli przede wszystkim zakres wiedzy, jaki należy sobie przyswoić w celu otrzymania certyfikatu. Dodatkowo łatwo trafisz na stanowiska pracy powiązane z danym certyfikatem. Wyklaryfikują się również kolejne kroki, które będziesz musiał podjąć w celu dalszego rozwoju.
Motywacja do nauki
Cenię ludzi, którzy potrafią zmotywować się i znaleźć czas na naukę, rozwój osobisty, trening i wszelkiego rodzaju poprawę własnego siebie „od tak”, bez klarownej korzyści mającej nadejść w określonym czasie. Jednak w wielu przypadkach dopiero dokładny cel i kryjący się za nim konkretny zysk, są w stanie pokierować nasze umysły w stronę edukacji.
Tak też postrzegam certyfikację, jako pewnego rodzaju możliwy zysk, który potrafi zmotywować do nauki. Oczywiście każdy ma swoje pobudki – dla jednych będzie to szansa na podwyżkę, spełnienie obligatoryjnego wymagania podczas rekrutacji na wymarzone stanowisko, zrealizowanie otrzymanego celu rocznego w pracy, a dla innych po prostu osiągnięcie celu dla własnej satysfakcji.
Ważnym elementem motywacji jest też deadline. Certyfikat w zdecydowanej większości powiązany jest z koniecznością zdania egzaminu. Nic tak nie motywuje do działania jak zbliżający się ostateczny termin.
Przyspieszenie procesu rekrutacji
Szybkie trzy skojarzenia ze słowem certyfikat? W moim przypadku są to: jakość, potwierdzenie i autentyczność. Tym też jest dla mnie certyfikacja w świecie IT – potwierdzeniem znajomości i zrozumienia zagadnień z określonego kręgu tematycznego na określonym poziomie jakościowym. Skoro zatem mamy wyznacznik według którego możemy potwierdzić przydatność ewentualnego pracownika, to czemu by z tego nie skorzystać?
Widzę tu benefity dla obu stron, zarówno pracownika jak i pracodawcy. Mówi się, że mamy obecnie rynek pracownika, w którym to praca szuka człowieka. Zacznijmy zatem od tej strony. Pracodawca (bądź też szeroko rozumiana postać rekrutera) jest w stanie bardzo szybko znaleźć odpowiednich kandydatów przeszukując profile LinkedIn używając słów kluczowych – w tym przypadku nazw certyfikatów, których ekwiwalent wiedzowy wymagany jest na danym stanowisku pracy.
W dalszym etapie, gdy dochodzi do rozmowy rekrutacyjnej, osoba rekrutująca może skupić się na kluczowych pytaniach pozwalających oszacować przydatność kandydata na danym stanowisku pracy. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że absolutnie nie jestem zwolennikiem całkowitego porzucenia rozmowy rekrutacyjnej na rzecz zwykłego sprawdzenia autentyczności przedstawionego certyfikatu.
Częściowe zaufanie certyfikacji pozwala jednak skupić się na aspektach istotnych, odkładając na bok podstawy. Zapewniam Cię, że stosunkowo łatwo jest rozpoznać brak wiedzy lub zwyczajne niezrozumienie materiału w odniesieniu do wskazanego certyfikatu, co chroni dobrego rekrutera przed podjęciem błędnej decyzji. Oszczędność czasu po obu stronach.
Podniesienie prestiżu firmy
Klient nie musi znać technologii, którą wykorzystuje administrator sieci. Na tym to polega – odbiorca wykupuje usługę i oczekuje, że sieć będzie działać na zasadach uzgodnionych w umowie. Faktem jest, że nasz klient może mieć pojęcie o sprawach czysto technicznych, może mieć wewnętrzny dedykowany zespół do nadzoru prac prowadzonych przez dostawcę sieci, ale nie zmienia to kwestii marketingowej. O co chodzi?
Wyobraź sobie, że stajesz przed wyborem fryzjera, który zajmie się Twoją fryzurą przed ważną uroczystością. Do wyboru masz dwa zakłady fryzjerskie – w jednym urzęduje typowy samouk, natomiast w drugim osoba po kursach, z certyfikatami znanych marek. Kogo wybierasz? Jestem przekonany, że zdecydowana większość osób mając w pamięci wagę tej decyzji wybierze drugą opcję. Osoba legitymująca się certyfikatem z danego obszaru wiedzy lub umiejętności często staje się dla nas bardziej kompetentną i nie ma w tym nic dziwnego.
Przytoczoną sytuację przełóż na realia IT. Pewna firma chciałaby oddać zarządzanie swoją siecią komputerową w dobre ręce. Zależy jej na jakości, ponieważ sieć jest kluczowym elementem dobrze prosperującego przedsiębiorstwa.
Ponownie do wyboru są dwie opcje – w każdej firmie dostarczającej usługę zarządzania siecią pracuje po dziesięciu pracowników i każda oferuje swoją usługę po takiej samej cenie. Jest jednak pewna różnica – pierwsza firma zatrudnia osoby bez certyfikacji, natomiast druga jasno chwali się faktem posiadania w zespole pięciu osób z aktualnym certyfikatem CCIE.
Inżynierowie bez certyfikacji mogą być równie doświadczeni i zaawansowani co pracownicy drugiej firmy, ale w takim przypadku klient nie będzie ponosił trudu sprawdzenia tego. Po prostu wybierze firmę profesjonalną, czyli taką, która poziom jakości swoich usług podpiera posiadaniem certyfikowanych inżynierów.
Specjalne traktowanie u vendora
Nie ma nic dziwnego w tym, że producent rozwiązań i sprzętu sieciowego szuka dochodów wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Tak też to wygląda w przypadku certyfikacji, którą vendorzy promują z maksymalnym zaangażowaniem. Dla firm posiadających certyfikowanych pracowników oferowane są specjalne programy partnerskie, które przynoszą całą gamę różnych benefitów.
Zazwyczaj wygląda to tak, że oprócz spełnienia kilku pozostałych wymagań, firma musi posiadać co najmniej X pracowników z certyfikatem danego vendora na poziomie Professional lub Expert. Ilu dokładnie? Zależy od vendora i przyjętej przez niego strategii, może to być np. jeden, dwóch, czterech itp. Jako zalety partnerstwa dla firmy świadczącej usługi sieciowe można wymienić np. promowanie firmy przez vendora, wyższy priorytet dla zamówień i zgłaszanych problemów, czy też lepsze zniżki na kupowany sprzęt. Przykładem jest m.in. status Cisco Gold Partner.
Przedstawione zalety dotyczą zarówno pracownika, który dany certyfikat musi zdobyć, jak i pracodawcy, który tak wykształconego pracownika posiada w swojej firmie. Benefity są zatem widoczne po obu stronach. Mam nadzieję, że będzie to podstawą do udanych decyzji w wielu firmach ze świata IT.
Akurat jestem w takiej sytuacji, że szukam swojej pierwszej pracy w sieciach. Skończyłem studia, uzyskałem już certyfikat CCNA, jak i JNCIA (najniższy cert Junipera) w dodatku znam języki – jednak tak, jak szukam pracy już od niemal miesiąca, certyfikaty nie wydają się być rzeczą specjalnie pomocną. Przynajmniej na tym etapie kariery – na wyższych poziomach pewnie jest inaczej. Ale na wyższych poziomach już raczej trzeba mieć CCNP, a w tym momencie CCNA staje się potrzebne tylko po to, by mieć uprawnienia do uzyskania CCNP. Bo kasa musi się zgadzać, Cisco musi zarobić.
Nie wiem, może coś źle robię, może lokalny rynek pracy jest dziwny i powinienem poszukać jej gdzieś indziej. Ale pracodawcy, na których dotąd natrafiałem, w zasadzie nie są zainteresowani certyfikatami – twierdząc, że potwierdzają one wiedzę typowo \”akademicką\”, a nie praktyczne umiejętności, szczególnie na poziomie warstwy fizycznej sieci.
Cert + doświadczenie – wydaje mi się być dobrą drogą. Zrobienie certyfikatu i dopiero szukanie pracy – poszedłem tą drogą, ale innym nie będę jej polecał.
Studiować, a podczas studiów zatrudnić się gdzieś czy to jako admin \”od wszystkiego\”, czy – najlepiej chyba – jako jakiś instalator (infrastruktury sieciowej oczywiście, a nie, nie wiem, instalacji hydraulicznych), i równocześnie robić certyfikat. To wydaje mi się być rozsądną ścieżką.
W ogóle Łódź jest bardzo dziwnym rynkiem. Z jednej strony mamy uczelnię oferującą typowo sieciową ścieżkę kształcenia, jedną z nielicznych takich w Polsce, a więc także i absolwentów z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, z drugiej strony – niemal kompletny brak pracodawców, którzy byliby tymi absolwentami zainteresowani.
Nie mówię, że certyfikaty nie są przydatne. Brałem udział w Akademii Cisco, ale sama nauka do egzaminu certyfikacyjnego pozwoliła wiedzę czy to z Akademii, czy z innych źródeł (w moim przypadku też np. studia, no i samodzielne poszukiwanie wiedzy) ugruntować, uporządkować i utrwalić. Jednak na poziomie CCNA wydaje się to nie być żadnym \”assetem\” przy szukaniu pracy i równie dobrze można mieć wiedzę odpowiadającą wymaganiom danego certyfikatu, a samego certyfikatu nie mieć. Nie powiem, że to strata kasy, bo tak czy inaczej kasę na CCNA trzeba wydać, by móc potem uzyskać np. CCNP (a ograniczony okres ważności certyfikatu motywuje do tego, by odpowiednio szybko ten wyższy poziom uzyskać), a ja akurat po Akademii miałem voucher zniżkowy na CCNA (Akademia oczywiście też kosztowała, ale chyba jednak warto było ją przejść), ale póki co w szukaniu pracy mi to nie pomaga.
Wow @kpc21! Przyznam szczerze – właśnie dla takich komentarzy jak Twój warto prowadzić Na Styku Sieci! Bardzo dziękuję Ci za to, że poświęciłeś czas na tak szczegółowy opis sytuacji. A teraz do rzeczy.
Nie znam niestety specyfiki rynku pracy w Łodzi. Nie jestem również w stanie obiektywnie ocenić przydatności CCNA w poszukiwaniu pracy – prawda jest taka, że każdy z nas ma inne doświadczenia w tej kwestii. Ale mogę się podzielić moim doświadczeniem i przemyśleniami – a nuż się komuś uda z tego wyciągnąć wspólny mianownik 😉
Ja poszukiwania mojej pierwszej pracy zacząłem jeszcze w trakcie studiów – tę historię opisałem zresztą nieco bardziej szczegółowo w jednym z artykułów – https://www.nastykusieci.pl/jak-zarabiac-wiecej/
Long story short – pochodzę spod Poznania i w stolicy Wielkopolski również ciężko było mi znaleźć pracę. Miałem podobne doświadczenia do Twoich – jeśli już się znalazła jakaś firma potrzebująca sieciowca to były to zazwyczaj małe przedsiębiorstwa. Po 5 latach pracy w sieciach i licznych rozmowach z ludźmi z branży mogę z dość dużą dozą pewności stwierdzić, że małe firmy (a już zwłaszcza małe POLSKIE firmy) nie przejmują się zbytnio certyfikatami. Także fakt, że w trakcie szukania pracy byłem w połowie Akademii CCNA był bezwartościowy i właśnie to mnie zmusiło do poszukiwania pierwszego zatrudnienia w Bydgoszczy.
Po zdobyciu pierwszych doświadczeń jest już z górki – otwierają się możliwości pracy w mniejszych firmach zwracających uwagę właśnie przede wszystkim na doświadczenie. Natomiast w większych firmach i korporacjach certyfikaty zawsze będą się cieszyły powodzeniem, przede wszystkim ze względu na trochę inną specyfikę stanowisk (większy nacisk na specjalizację, mniejszy na wszechstronność).
Na koniec dorzucę może jeszcze jeden fakt – w mojej obecnej pracy certyfikaty nie mają praktycznie żadnego znaczenia i nikt na nie nie zwraca uwagi. Pomimo to nadal staram się nie tylko utrzymywać moje portfolio ale wręcz je poszerzam. Daje mi to poczucie pewności siebie (posiadanie bardziej „wszechstronnej” wiedzy). Ale to tylko i wyłącznie mój prywatny punkt widzenia i nie każdy musi się tak oczywiście czuć.
Reasumując – zgadzam się – certyfikaty nie są gwarantem zatrudnienia i nie zawsze ułatwiają poszukiwanie pracy. Dużo jednak zależy od lokalnego rynku pracy, tego czy mamy doświadczenie, od samych pracodawców, od zasobności portfela, od podejścia do życia itd. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto. Mam nadzieję, że ten i inne komentarze pomogą w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie.
Pozdrawiam,
Damian
@kpc21:disqus Z własnego doświadczenia – pierwszą pracę rozpocząłem po zakończeniu studiów i akademii CCNA, więc podobnie do Ciebie. Wszystko zależy od pracodawcy. Ja usłyszałem, że brak doświadczenia nie jest problemem bo to nic niezwykłego u osób, które dopiero co skończyły studia. Przy okazji, od razu na myśl przychodzi mi anegdota, w której pracodawca szuka \”młodej osoby, tuż po studiach (25 lat), z dziesięcioletnim doświadczeniem\” 🙂 Ale wracając do głównego wątku – jednocześnie zostałem poinformowany, że zakres wiedzy CCNA jest kluczowy u osób aspirujących na to stanowisko, były też pytania kiedy dokładnie planuję zdać egzamin.
Jak widzisz także po przykładzie Damiana – różne są drogi, nie ma jednej prawidłowej. Podejście pracodawcy do tematu zatrudnień osób bez doświadczenia jest kluczowe. W moim przypadku mogła pomóc otwartość na relokację, co pomogło znaleźć pierwszą pracę i zdobywać pierwsze doświadczenie.
Trzymam kciuki i powodzenia! 🙂